wtorek, 25 marca 2014

Uciekinierka 3

Siemka. Oto Uciekinierka 3. Chociaż właściwie to uciekinierka 1/4. Nie jestem z tego dumna. Chociaż chciałam, żebyście trochę poznały Irene. Jest to krótkie i takie... nijakie. I nie ma Michaela. Mam nadzieję, że teraz się coś ruszy, bo już naprawdę przeholowałam z tym czasem oczekiwania na nową notkę. Właśnie dlatego też dodaję dzisiaj to-to. Bo dawno już obiecałam, a sama sobie obiecałam, że we wtorek na pewno coś dodam, więc dodaję to co mam. Mam nadzieję, że nie pośniecie.
Miłego czytania :)

______________________________________________________________________________



- Proszę nam opowiedzieć o pani problemie...


- To... ja może zacznę od początku. Nazywam się Irene. Mam dwadzieścia dwa lata, córkę dwulatkę, psa. Trafiłam tutaj przez problem, którego nie było już prawie trzy lata, jednak wrócił. Jak wszystko...

- Tak...? Opowiadaj dalej...

- Nigdy nie byłam zadowolona z siebie, buntowałam się przeciw wszystkiemu, rodzicom, nauczycielom, sobie. Nie uczyłam się, do tej pory nie wiem jak zdałam maturę i jakim cudem dostałam się na studia. Zaczęłam brać. Twierdziłam, że to dla rozluźnienia. Taka odskocznia od szarej rzeczywistości.

- I co się zmieniło?

- Wpadłam. Właściwie to... zostałam wykorzystana. Później pojawiła się moja córka. I moje życie... ono zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni...

~*~
Odkąd skończyłam 5 lat byłam niezależna. Rodzice zabiegani, ona miała nianię, którą bardziej interesował serial w tv niż ona. W wieku 6 lat umiała czytać i znała większość prostych przepisów z książki kucharskiej mamy. Umiała je w większym lub mniejszym stopniu wykonać. Później, gdy była starsza, starała się dobrze uczyć, żeby rodzice byli dumni, ale oni nie mięli czasu na dumę. Kiedy by nie przyszła do nich się pochwalić kolejną dobrą oceną czy wygraną w konkursie, olewali ją. Kazali nie przeszkadzać. Nie zabierać im cennego czasu z kontrahentami, telefonem i papierami. W końcu przestało jej zależeć. Znalazła przyjaciół. Starszych, którzy pokazali jej jak może żyć, dali jej pozorne szczęście i pozornie im na niej zależało. Zaczęła pić. Popalać papierosy. W szkole średniej częściej jej nie było niż była. Nie miał kto jej przypilnować, niania dawno przestała się nią zajmować, a rodzice dalej byli bardziej zajęci pracą niż własnym dzieckiem. Powiadomienia ze szkoły nigdy do nich nie docierały. Na telefony też znalazł się sposób. W końcu dali jej spróbować czegoś nowego. Mocniejszego niż alkohol. Dającego lepsze efekty. A w połączeniu... Idealne oderwanie od nieidealnego życia...
W końcu wszystko wymknęło jej się spod kontroli...
To było nieuniknione...


Była na haju. Nick podał jej coś nowego. Mocniejszego. Nie ogarniała co się wokół niej dzieje. Biegła przed siebie, uciekała i sama nie wiedziała przed czym. Ale wiedziała, że musi biec. Dać z siebie wszystko. Urojenia po narkotykach? Możliwe. Ale nie warto ryzykować. Biegnie. Łapie ją skurcz, ale nie poddaje się, słyszy przyspieszony oddech za plecami. Sapanie. Może tylko jej wyobraźnia? Przyspiesza. Popełnia błąd. Odwraca głowę. Potyka się. Już po niej. To już koniec.

Obudziła się trzy dni później, w szpitalu podłączona do wszystkich możliwych kroplówek. Nie było przy niej nikogo. Była sama - jak zawsze. W końcu kto by się przejmował głupią ćpunką. To jej wina, ona zniszczyła życie sobie i swojej rodzinie. A miała zostać lekarką, tak chciała mama...

Lekarze powiedzieli, że niedługo wyjdzie, że wszystko jest w porządku, że to się zdarza. Że ma się nie załamywać, nie poddawać. To minie.

Ale co?


Później się dowiedziała. Powiedzieli jej wszystko. Było jej obojętne to co jej zrobili. Tak bardzo opanowana? Nie, to nie to. To depresja. Ładowali w nią masę leków. Nie wiedzieli, że ona już dawno jest uodporniona na takie małe dawki? Jeszcze do niedawna brała wszystko, co wpadło jej w ręce. Chciała się uwolnić od tego wszystkiego. Chciała umrzeć. A jak się potem okazało, wciągnęła w to kolejną osobę - swoją córkę. Annie, swojego aniołka. Mówi się, że dzieci z takich przypadków są niechciane. Ale tu było inaczej. Annie była wyczekiwana. A później rozpieszczana. Irene mogła nie zjeść, ale nie mogła pozwolić, żeby jej małej córeczce czegokolwiek zabrakło. Wiedziała, że dla dziecka musi przestać. To był dodatkowy kop. A jednak teraz znów się coś zmieniło. Odkąd Annie zniknęła, pomimo że wszystko skończyło się dobrze, Irene miała wrażenie, że sobie nie radzi, że to za dużo. Zaczęło ją ciągnąć to czegoś mocniejszego niż alkohol i papierosy. Chciała znów udać się do swoich "przyjaciół" z przeszłości. Ale wiedziała, że nie może, dlatego przyszła tu i rozmawia z tymi ludźmi. Nie chce do tego wracać. Nigdy.

~*~

- Coś na to poradzimy, coś wymyślimy – powiedziała terapeutka, ale Irene już sama wiedziała co musi zrobić. Musi wziać się za siebie i nie poddawać. Dla córki. Dla tego promyczka oświetlającego jej marne życie. I da radę. Choćby było cholernie ciężko, nie podda się.



4 komentarze:

  1. Ojeju… Biedna. Od początku samotna. Na pewno da radę i nie wróci do narkotyków. Wierzę w nią!
    Czekam z niecierpliwością na następną :)
    Jacksonka
    Ps. Co ty gadasz że jest "nijakie". Jest świetne! Z resztą jak wszystko co wychodzi z pod twojej ręki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to musi być okropne od małego być samemu. Ja bym chyba nie zniosła takiej obojętności rodziców. Za bardzo by mnie to bolało. Na szczęście bohaterka nadal jakoś tam się trzyma, ledwo, ale coś tam jest. Mam nadzieję, że nie wprowadzisz jej w duże tarapaty. :)
    Nie mogę też się doczekać aż Irene spotka w końcu Michaela. Ciekawi mnie jak to wymyśliłaś.

    Nigdy więcej nie mów, że Twoje opowiadanie jest nijakie, bo to się mocno mija z prawdą. Piszesz świetnie i nie masz się co przejmować.

    Czekam na nową notkę i pozdrawiam. Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz świetny pomysł na opowiadanie, a to tego dzięki twojemu talentowi jest realizowane genialnie. Czekam na więcej "uciekinierki:. Przepraszam za numer z prima aprilis i zapraszam do nas ;)
    Diana

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty wiesz, że jestem Twoją największą fanką, prawda?
    Nie sądziłam, że problem Irene jest aż tak głęboki... :(
    Tylko czemu tak krótko?!?! Chcę więcej! :))))
    Tylko na przyszłość ciut większą czcionkę poproszę, bo to już lata nie te i wiesz, muszę ślepia do monitora przyklejać bo mi się trochę rozmazuje to i owo... xD
    Czekam na więcej!!! :)))

    OdpowiedzUsuń

3xff#f00000xhx#000000xhx#ffffffxff2xffMichaelxfxxfxJacksonxfxxfxMJxfxxfx♬ xfxxfx❤xfxxfx♥xff15xff100xff90xff5xff15xff50xff0