Siemka. Dzisiejszy rozdział... no nie jestem z niego zadowolona. Coś jest z nim nie tak. Pisałam go, kasowałam, przepisywałam od nowa, poprawiałam, kasowałam. Eh. Ale obiecałam, że będę wstawiać rozdziały w miarę regularnie i chyba będą to soboty więc oto on. Miłego czytania :)
_______________________________________________________________________________
Podczas gdy Wayne odwoził dziewczynkę do domu, Michael snuł się po swojej posiadłości nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Pomimo, że znał tę małą od kilkunastu godzin, teraz gdy jej zabrakło czuł ogromną pustkę. Przez tą chwilkę tyle radości wniosła do jego domu...
Wayne przyjechał po dwóch godzinach, z dobrym humorem i wręczył Michaelowi skrawek papieru z numerem telefonu do matki dziewczynki. Mrugnął przy tym zawadiacko i ze śmiechem dodał, że mamuśka jest całkiem niezła.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Michael zostałby właśnie bez szefa ochrony. Nie dość, że denerwowało go takie przedmiotowe traktowanie kobiet, to jeszcze Wayne wspomniał o kobiecie na którą Jackson wciąż był jeszcze wściekły za brak odpowiedzialności.
Jeszcze mu nie przeszło gdy drzwi do jego domu otworzyły się nagle i stanął w nich człowiek bez twarzy. Czy też raczej z twarzą przysłoniętą grzywą czarnych loków. Jego przybycie zaanonsował gęsty dym z papierosów unoszący się wszędzie oraz przekleństwa, które było słychać jeszcze zanim w ogóle dostał się na werandę.
- Slash. Tyle razy cię prosiłem nie krzycz, nie przeklinaj i na litość boską, błagam nie pal w tym domu! - powiedział zdenerwowany Mike patrząc na przyjaciela złowrogo.
- Mike coś ty taki groźny dzisiaj? Laska cię kurwa rzuciła czy ki chuj? - spytał gitarzysta niewiele robiąc sobie z próśb przyjaciela.
Michael zrezygnował z nawracania rockmana po tym gdy ten odpalił kolejnego papierosa, złapał gosposię za tyłek i rzucił kilkoma przekleństwami jakby zastępował nimi znaki interpunkcyjne.
-Kurwa, misiek! Wiem jak poprawić ci twój zjebany humor! - krzyknął uradowany gitarzysta i pociągnął zdezorientowanego Michaela za ramię do samochodu - porywam cię dzisiaj do klubu. Zabawimy się kurwa.
Podczas jazdy Michael nie myślał o tym co go czeka tylko czy z jego małą przyjaciółką wszystko w porządku. Czy ma opiekę? Czy już śpi? Czy przytula ulubionego misia? Czy jest szczęśliwa?
Nim się zorientował dojechali na miejsce. Mike wysiadł z samochodu i ruszył za kudłatym przyjacielem. Pierwszy raz dał się wyciągnąć w takie miejsce rezygnując tym samym z nagrywania nowej piosenki. Weszli do środka w którym panował półmrok. Michael rozglądał się niepewnie w oczekiwaniu na napaść ze strony fanów, jednak Slash uspokoił go, że jest to klub wyłącznie dla vipów i nie musi się niczym martwić tyko czuć się swobodnie i dobrze bawić.
Slash pognał prosto do baru. Czuł się jak u siebie i od razu zapomniał o Michaelu. Pognał przed podest z rurą, łasy na widoki ponętnych kobiet tańczących w skąpych strojach. Michael tymczasem zamówił sok i usiadł przy stoliku przyjaciela spoglądając wszędzie byle tylko nie na dziewczynę tańczącą przed nim. Czuł się zażenowany i chciał iść gdzie indziej, ale czuł, że Saul tak szybko nie zrezygnuje ze swojej rozrywki. W tym momencie dziewczyna zakończyła swój pokaz zostając jedynie w samej bieliźnie. Ruszyła za scenę wśród okrzyków napalonych mężczyzn.
~*~
Irene podczas swojego numeru zauważyła kiwającego w jej stronę szefa. Wiedziała, że po zakończeniu będzie musiała się do niego zgłosić. Oczekiwała nagany za jej ostatnią nieobecność, jednak to co miał jej do powiedzenia zwaliło ją z nóg.
- Irene, czas na twój popisowy numer. Mamy gościa specjalnego, może znasz, Saul Hudson. Zażyczył sobie ciebie. I powiedział, że to ma być coś poza numerem na rurze. Chce mieć widowisko i ty masz mu je dać.
- Spike, ale przecież nic nie jest gotowe, skąd niby mam wziąć układ?! - zapytała zdenerwowana.
- Wymyśl coś, wierzę w ciebie. I pamiętaj, że masz mnie nie zawieźć. Twoja ostatnia nieobecność sporo mnie kosztowała, ten biznesmen był nie zadowolony, że to nie ty występowałaś. - odpowiedział spokojnie Spike i zapalił papierosa.
- Przecież wiesz, że to nie zależało ode mnie! Zaginęła moja córka, a ja miałam spokojnie przyjść do tego burdelu i rozbierać się przed jakimś napalonym fagasem? - warknęła dziewczyna. - Poza tym zabawny jesteś, przecież wynajęty przez ciebie choreograf siedzi już nad numerem specjalnym od tygodnia, a ty mi karzesz wymyślić coś na poczekaniu? W ciągu pięciu minut mam mieć dobry numeR? - zapytała wściekła.
- Tak. Dokładniej to w ciągu dwóch. Zaraz zaczynasz. Czegoś potrzebujesz? - zapytał niewinnym głosem.
Irene zmierzyła wściekłym wzrokiem swojego szefa. Miała dość tej roboty, ale wiedziała, że nie może sobie pozwolić na jej stratę.
- Daj mi krzesło i...
~*~
W klubie nagle przygasły światła. Z głośników wypłynęło Sweet Dreams. Na podwyższeniu rozbłysło światło punktowe, podest spowiła mgła. Światło oświetlało postać w czarnym garniturze i fedorze. Miała ona spuszczoną głowę i lekko dotykała opuszkami palców rondo kapelusza. Osoba stojąca tam podniosła nagle głowę tak, że Michael mógł zobaczyć jej twarz. Była to ta sama kobieta, która przed chwilą wyczyniała cuda ze swoim ciałem na rurze. Miała mocny makijaż, lekko rozchylone usta i wciąż trzymała brzeg kapelusza patrząc przed siebie. Gdy do jego uszy dobiegły pierwsze słowa piosenki dziewczyna powolnym krokiem zaczęła iść w ich stronę, do brzegu wąskiej sceny gdzie stało czarne krzesło. Przy końcu dziewczyna stanęła blisko ich stolika poruszając się zmysłowo w rytm muzyki i rozpinając przy tym marynarkę. Michael wpatrywał się w rozgrywającą się przed nim scenę oniemiały. Dziewczyna w tym czasie zaczęła szybkimi ruchami rozchylać marynarkę ukazując białą koszulę i czerwony krawat spływający wzdłuż jej ciała. Po chwili zaczęła ją ściągać, jednak w pewnym momencie jakby zrezygnowała i zamiast tego zaczęła rozpinać zamek w spodniach. Następnie tę czynność także porzuciła, schyliła się łapiąc je w połowie nogawek i pociągnęła mocno zostając w samych kabaretkach spod których widać było czarną bieliznę. Michael poczuł, że się czerwieni i odwrócił wzrok. Spojrzał na Slash'a, który bez oporów przyglądał się w połowie roznegliżowanej kobiecie uśmiechając się lubieżnie. Jednak zainteresowanie występem było silniejsze i zawstydzony wbrew sobie z powrotem skierował wzrok na podwyższenie na nieznajomą. Dziewczyna w tym czasie zdążyła odwrócić się tyłem i zmierzała powolnym krokiem w kierunku krzesła, które złapała i zaciągnęła za sobą na środek podestu, stanęła obok niego i powolnymi ruchami pozbyła się w końcu marynarki, którą odrzuciła w stronę najbliższych stolików, a następnie w przeciwnym kierunku odrzuciła fedorę zostając jedynie w białej koszuli i krawacie zawiązanym na szyi.
Koszula, którą miała na sobie była za duża i sięgała jej do połowy ud, co na siedzących wokół sceny mężczyzn działało bardziej niż gdyby była całkiem naga. Dziewczyna wykonała obrót po czym kucnęła, a uwolnione spod kapelusza kasztanowe fale zasłoniły jej twarz, jednak po chwili podniosła głowę i spojrzała wprost w oczy zszokowanego Michaela. Dziewczyna po chwili podniosła się tylko po to, aby następnie usiąść na przyciągniętym przez siebie wcześniej krześle. Złożyła ręce na kolanach i zaczęła na przemian rozszerzać i składać nogi przed sobą. W następnym momencie wstała i idąc znów w stronę końca sceny zaczęła gwałtownymi ruchami rozwiązywać krawat, który następnie skręciła w dłoniach i zarzuciła na szyję Slasha przyciągając go do siebie. Michael przez chwilę myślał, że dziewczyna pocałuje gitarzystę, jednak po paru sekundach odepchnęła zadowolonego Slash'a z powrotem na jego miejsce z taką siłą, że przewrócił łokciem szklankę z drinkiem. Dziewczyna zrobiła zmysłowy obrót i ruszyła ponownie w kierunku porzuconego krzesła sunąc na kolanach, przez co dawała tym samym niezły widok mijanym mężczyznom...
Kiedy w końcu dotarła na miejsce znalazła się przy krześle. Podpierając się na nim uniosła się i stanęła za nim okrakiem opierając się brzuchem o brzeg oparcia. Następnie ustawiła krzesło stabilnie na scenie przechylając się do przodu i robiąc w powietrzu szpagat, by po chwili opuścić nogi na siedzenie i odwrócić się ponownie twarzą do widowni. Słysząc krzyki mężczyzn zachęcające do dalszego tańca ruszyła ponownie w kierunku końca podwyższenia rozpinając powoli guziki swojej białej koszuli, która po chwili podzieliła los wcześniejszych części garderoby, lądując gdzieś pośród widowni. Michael odwrócił szybko zawstydzony wzrok gdy dziewczyna została w skąpej bieliźnie. W tym momencie jednej z widzów nie wytrzymał napięcia i wtargnął na scenę łapiąc dziewczynę w pasie, co skończyło się wymierzeniem siarczystego policzka i jej krzykiem.
~*~
- Bez dotykania ty dupku! - krzyknęła Irene trzaskając faceta w policzek po czym ruszyła szybkim krokiem w kierunku garderoby zalewając się łzami. Nienawidziła tej pracy jednak ona dawała jej możliwość dobrego zarobku jednocześnie bez rezygnacji ze studiów i opieki nad córką..
Ochrona zajęła się już facetem. Spike widzący wszystko zza kulis kazał gościa wyrzucić. Jeśli chodziłoby o inną dziewczynę to wiedział, że ta poradziłaby sobie sama, a interwencja ochrony byłaby ostatecznością jeśli facet byłby zbyt natrętny. Jeśli chodziło jednak o Irene... Spike znał jej przeszłość, wiedział, że taka sytuacja z tą dziewczyną może nie tyle skończyć się źle dla niej co dla faceta, który wtargnął na scenę. Dziewczyna w takich sytuacjach była nieprzewidywalna. Chęć ochrony siebie przejmowała nad nią kontrolę i nie zwracała uwagi czy to co robi jest rozsądne czy nie. Spike oczywiście nie martwił się konsekwencjami tylko o to, że pobity przez dziewczynę facet więcej nie wróci do klubu i nie wyda swoich pieniędzy w jego barze. A gdyby zażądał zwolnienia dziewczyny... nie mógł tego zrobić, była najlepsza i to właśnie dla niej przychodziła tu większość tych facetów. Była jego kopalnią pieniędzy.
Nie jest to zwykły klub nocny do którego przychodzi się zaspokoić swoje żądze. W tym klubie chodzi wyłącznie o dobry alkohol, miłe towarzystwo i przyjemne widoki. Nie przychodzi się tu dla dzikich orgii na zapleczu. Tu liczy się taniec za który dziewczyny dostają od podpitych kolesi nie małe pieniądze... Nie należy oddawać kury znoszącej złote jajka, prawda? Na szczęście mógł być pewien, że dziewczyna sama również nie zrezygnuje. Miała małe dziecko i za dużo obowiązków żeby pozwolić sobie na rzucenie jakby nie patrzeć dobrze płatnej pracy...
_____________________________________________________________________________\
Jeszcze raz chciałabym Wam podziękować za to, że jesteście i że jest Was coraz więcej. To jest naprawdę motywujące, jednak z drugiej strony czuję się beznadziejnie dodając takie niedorobione rozdziały.
Nie wiem po co, ale mam stronkę na fejsie, jeśli chcecie to możecie polubić, jak coś się tam ruszy to ułatwi mi to powiadamianie o nowych notkach, a jak nie to nie i tak będę hasać wesoło po Waszych blogach, bo na nich jest tak... MICHAELOWO :) jest to też po to, że jeśli chcielibyście coś wiedzieć, poznać się czy po prostu porozmawiać o czymkolwiek to tam jestem specjalnie dla Was :)
Dzięki Wam jeszcze raz.
LOVE