Uparte ze mnie stworzenie i z tego powodu oddaję właśnie w Wasze rąsie pierwszą część opowiadania.
W sumie nie będę nic więcej pisała tylko zapraszam do czytania!
_______________________________________________________________________________
Jest rok 2009. Piękny, słoneczny
dzień. Czerwiec. Jak zawsze biegnę z empetrójką na autobus. Znów
się spóźniłam! W rękach trzymam książki, które pospiesznie
próbuję schować do torby. W pewnym momencie zaczyna mi się
wydawać, że coś jest nie tak. Wszystko dzieje się w zwolnionym
tempie. Widzę na chodniku kobietę, coś do mnie krzyczy, ale ja nie
słyszę co. Następnie czuję, że coś we mnie uderzyło. Nie
zdążyłam nawet poczuć bólu. Pochłonęła mnie ciemność...
~*~
Marzec, . Rok 1996. Właśnie robiłam
sobie kanapki do szkoły. Starałam się nie patrzeć na swoje odbicie
w przeszklonej szybie, jednak nawet kontem oka widziałam swoje
czerwone włosy odbijające się w niej. Jak zawsze tę jakże
fascynującą czynność jaką jest smarowanie kanapek umilałam
sobie myślami błądzącymi po przestworzach mojego umysłu. Obecnie
w głowie siedziały mi moje osiemnaste urodziny, które miały się
odbyć już za dwa dni. Wszyscy wokół uważają, że jest to czas
najwyższy na bycie poważną, ale to nie dla mnie! Ja wciąż czuję
się małym dzieckiem. Uwielbiam oglądać bajki, bawić się z
małymi dziećmi. To właśnie jest wspaniałe. Dzieci są szczere,
ale jednocześnie nie krzywdzą tak jak dorośli...
Mój potok
myśli został brutalnie przerwany przez dzwoniący w przedpokoju
telefon. Rzuciłam nóż na blat i pobiegłam go odebrać, dzwoni
moja kochana kuzynka, każe mi natychmiast i bez zbędnych pytań
włączyć radio, ponieważ mówią o czymś co mnie zainteresuje.
Posłusznie odłożyłam słuchawkę na aparat i podeszłam do naszego
sędziwego radia po czym je włączyłam. Przez jakiś czas musiałam
pokręcić gałką, żeby złapać fale. W końcu się udało. Z
radia popłynęła muzyka, która podziałała na mnie hipnotyzująco.
Ze starego głośnika wypłynęła piosenka BAD. Podśpiewując cicho
pod nosem poszłam do kuchni szykować dalej śniadanie. Krojąc
pomidora po raz kolejny tego dnia pogrążyłam się w marzeniach.
Przed oczami miałam scenę w której spotykam swojego idola. W
pewnym momencie piosenka została brutalnie przerwana przez strasznie
czymś podekscytowanego spikera. Opowiadał on o dotychczasowych
płytach i osiągnięciach Michaela. O jego trasie koncertowej.
Zastanawiałam się co się takiego stało, że zaczęli go
wspominać. Jeszcze nie nie tak dawno oskarżali go o wybielanie skóry
i inne dziwactwa. Skupiłam się na głosie jąkającego się
mężczyzny. W pewnym momencie nie wytrzymał i z głośnika dobiegły
do mnie słowa, które podziałały na mnie paraliżująco. Nóż
wypadł mi z rąk upadając na podłogę z głośnym brzdękiem...
Stałam na środku kuchni. Świat
wirował mi przed oczami. Przestałam oddychać, żeby nic nie
zagłuszało mi tego co mówił spiker. Jego słowa zapamiętam do
końca życia...
-We wrześniu tego roku na lotnisku Bemowo w
Warszawie wystąpi sam Król Popu!...
Dalej już go nie słuchałam. W głowie
wybuchło mi tysiąc myśli naraz. Człowiek, który tyle dla mnie
znaczył przyjeżdżał do Polski. Miał dać tutaj jeden ze swoich
koncertów. Nie wiedziałam jeszcze dokładnie jak tego dokonam, nic
nie wiedziałam, ale byłam pewna, że jakoś znajdę się na tym
koncercie. Że muszę tam być.
Postanowiłam w myślach, że dam się
chociażby pokroić na kawałeczki, żeby chociaż zobaczyć go na
żywo. Nawet z daleka. Żeby usłyszeć jego cudowny głos, zobaczyć
taniec, poczuć tą atmosferę. Byłam już na wielu koncertach
jednak jeszcze żaden nie wywołał we mnie takich emocji.
Zapominając o kanapkach poszłam do swojego pokoju. Stanęłam na
środku pomieszczenia i miałam wrażenie, że oczy Michaela Jacksona
ze wszystkich plakatów wpatrują się we mnie intensywnie.
Przyjrzała się każdemu plakatowi z osobna. Niektóre naprawdę
wiele ze mną przeszły. Zdarzały się potargane, pogniecione. W
tamtym okresie nie raz kłóciłam się z rodzicami, którzy nie
mogli zrozumieć dlaczego tak bardzo kocham człowieka, którego nie
znałam. Mój ojciec był człowiekiem nietolerancyjnym i rasistą.
Jednak mimo wszystko wiem, że znał i zna do tej pory niektóre z
piosenek Michaela. Nie raz jak uczyłam się grać”Beat it”
ojciec przechodząc obok mojego pokoju mruczał po cichu tekst
piosenki licząc na to, że tego nie słyszę.
Matka nigdy mnie nie rozumiała.
Uważała, że jak zrobi mi na złość to wyjdzie mi to na dobre. Do
tej pory jest ślepo zapatrzona w ojca. Dopóki jest w pobliżu, to
co on powie jest święte. Zaczyna się buntować dopiero jak zostaje
sama lub ze mną. Jednak mimo że mnie nie rozumieli strasznie ich
kochałam. To było silniejsze ode mnie. Zamyślona usiadłam na
łóżku nad którym wisiał mój ulubiony plakat. Wpatrywałam się
w niego układając sobie wszystko w głowie. Wiedziałam, że nie
teraz nie mam pieniędzy ani na podróż ani na koncert, ale za dwa
dni miałam mieć te nieszczęsne urodziny, z których chyba jednak
może wyjść coś dobrego. Musiałam tylko to wszystko zaplanować.
Wiedziałam, że nie usiedzę dłużej w jednym miejscu dlatego
wstałam z łóżka i zabrałam się za pakowanie książek i
zeszytów do plecaka, chociaż najchętniej nie szła bym dzisiaj do
szkoły. Zarzuciłam go jednak na ramię i zanim wyszłam, jak co
rano, cmoknęłam Michaela z plakatu prosto w czubek nosa,
szepcząc:
-Ja znajdę sposób, żeby być na twoim koncercie
Aniołku.
W drodze do szkoły słuchałam w
walkmanie swojej ulubionej jak do tej pory kasety Michaela „BAD”.
Gdy weszłam do szkoły poczułam na sobie miliony spojrzeń. Ludzie
zawsze za mną patrzyli, ponieważ się wyróżniałam – miałam
własny styl, a do tego te nieszczęsne, krwisto czerwone włosy.
Dawniej bardziej mi to przeszkadzało, jednak po jakimś czasie się
przyzwyczaiłam. Jednak tego dnia patrzyli na mnie jakoś
intensywniej. Niektórzy szeptali między sobą. Naśmiewali się.
Wiedzieli, że jestem szczęśliwa. Z całą pewnością wiedzieli,
że ja też już wiem. Ten dzień w szkole minął mi całkiem
szybko. Pewnie dlatego, że nie bardzo zwracałam uwagę na to co się
dzieje i byłam pochłonięta tylko tym co się miało wydarzyć.
Kilka razy byłam przy tablicy na matematyce. Nigdy nie byłam z tego
przedmiotu orłem, ale dzisiaj jakoś poszło. Zaraz po lekcjach
wróciłam do domu. Gdy tylko otworzyłam drzwi, porzuciłam torbę
na przedpokoju i pognałam do telewizora. Włączyłam odbiornik i
zaczęłam przeglądać programy. Na TVP1 mówili o Michaelu. Na TVP2
również. Skakałam między jednym a drugim programem chcąc wyłapać
jak najwięcej. Koncert miał się odbyć dokładnie dwudziestego września.
Bilety kosztowały 50 zł. W tych czasach to była masa pieniędzy.
Postanowiłam uśmiechnąć się do dziadków. Nie znoszę prosić
ich o kasę, ale to jest sytuacja wyjątkowa! Wyłączyłam
telewizor, poszłam zjeść przygotowany wcześniej przez mamę obiad
i pojechałam na rowerze do dziadków. Babcia jak zwykle musiała
ponarzekać, że wyglądam jakbym nic nie jadła. Odburknęłam coś,
że babcia powinna się wybrać do okulisty, bo ma coś ze wzrokiem.
Nie miałam nadwagi, ale do szczupłych osób też nie należałam.
Nie miałam jednak siły kłócić się z babcią i dla świętego
spokoju chwyciłam ciasteczko, które tak bardzo we mnie wmuszała i
zaczęłam je lekko gryźć. Dzielnie odpowiadałam babci na zadawane
przez nią pytania jednak myślami byłam daleko...
-A słyszałaś, zę ten twój Jackson
przyjeżdża, kochanie? - zareagowałam tylko na dwa słowa, po
których na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech - „Jackson
przyjeżdża”.
- Tak babciu – odpowiedziałam.
- Eh. I pewnie chciałabyś pojechać
na ten jego koncert, co? - popatrzyła na mnie uważnie – Kiedyś
to były koncerty, kupowało się bilet, siadało w krzesełku i
delektowało muzyką. A teraz? Teraz to są wybite zęby, połamane
nosy, podebrane nogi tymi ciężkimi traperami... - babcia krytycznym
wzrokiem popatrzyła na moje stojące na przedpokoju glany. Nie była
zadowolona, że je noszę. Jak to babcia narzekała, że na starość
będę jeszcze narzekać, oraz że powinnam chodzić jak prawdziwa
dziewczyna w szpilkach, a nie jak jakaś chłopczyca. Babcia
poczłapała do swojego pokoju i przyniosła mi dwadzieścia złotych.
- Masz tu... tylko tyle mam, ale
przecież widzę, że cię aż nosi kochana jak się wspomina o tym
Michale, Michalu, Michaelu... czy jak mu tam. Ah i nie przyjmuję
zwrotu. To będzie twój prezent na urodziny. Najwyżej dostaniesz
jeszcze czekoladę. Ale na więcej nie licz! - zaśmiała się babcia
podczas gdy ja rzuciłam jej się na szyję i zaczęłam ją dusić
tuląc się do niej. - Ale przyjedź choćby bez jednego zęba, albo
z podbitym okiem to cię do domu nie wpuszczę. - powiedziała z
uśmiechem, po czym korzystając z tego, że się cieszę jak małe
dziecko wepchnęła mi kolejne ciasteczko.
Siedziałyśmy potem i
oglądałyśmy zdjęcia z czasów jak byłam mała. Tu wycieczka do
zoo, tam jechałam na karuzeli w wesołym miasteczku, tu bawiłam się
z psem, a tutaj pierwszy raz dorwałam płytę winylową z Thrillerem
i słuchałam jej zafascynowana, tu tuliłam do siebie kartkę papieru
na której był czarnoskóry chłopiec uśmiechający się zabójczo.
W pewnym momencie przyszedł dziadek i uśmiechając się szeroko
podszedł do mnie kładąc mi rękę na głowie i czochrając moje i
tak stojące we wszystkich kierunkach kudły. Około dziewiętnastej
babcia wyrzuciła mnie z domu twierdząc, że jak teraz nie pójdę
to ona mnie nie wypuści w ogóle, bo zaraz się ściemni i będzie
się bała. Oraz, że mam zadzwonić jak dojadę bo teraz na każdym
kroku ktoś, coś może mi zrobić. Uśmiechnęłam się, ucałowałam
ją i dziadka po czym ruszyłam w stronę domu jak zwykle rozkoszując
się muzyką słuchawkach płynącą z mojego obklejonego naklejkami
walkmana. W domu było pusto, rodzice jeszcze nie wrócili. Mama
pracowała do późna, a tata pewnie pojechał nad staw łowić ryby,
a potem zgarnie ją po drodze. Poszłam do pokoju i wzięłam się za
odrabianie lekcji, co przyszło mi z pewnym trudem, ponieważ ciągle
wpatrywałam się w plakat wiszący nad biurkiem i rozmyślałam o
dwudziestym września...
________________________________________________________________________________
Dziękuję za uwagę, dobranoc.
Wasza Invincible.
WoW! Ale super opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnej notki. Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Ps. Jak zrobiłaś te napisy przy poruszaniu myszką? Są super!
Bardzo fajnie zaczyna się opowiadanie! Będę śledzić je regularnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Diana
( zapraszam do nas) michaelandwe.blogspot.com
Bardzo fajny blog. pzdr Tobiasz:)
OdpowiedzUsuń