Hejka!
Czas na coś nowego. Nie wiem co to. Powstawało podczas bezsennych nocy. Właściwie podczas jednej takiej bezsennej nocy powstał sam początek. Reszta doszła dzisiaj. Miało być coś innego, ale z tamtym siedzę w martwym punkcie więc daję Wam to. Mam nadzieję, że się spodoba. Nie wiem co z tego wyjdzie, nie wiem jak długie to będzie. Nic nie wiem. Ale wiem, że pokochałam Annie i chciałabym taką swoją już mieć. Serio :D
Jeśli chodzi o Anię to prosiłabym zignorować błędy w jej wypowiedziach, niestety chwilowo ma taki styl. Sama się namęczyłam nad jej wypowiedziami najbardziej bo dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że piszę poprawnie i musiałam wracać, zmieniać. Sprawdzać, znów zmieniać. No masakra. Ale już nie marudzę. Miłego czytania!
________________________________________________________________________________
Mężczyzna otworzył drzwi do swojej
posiadłości i spostrzegł na bujanym fotelu na werandzie małą,
słodką dziewczynkę w niebieskiej sukieneczce i dwoma kitkami na
czubku głowy. Miała nie więcej niż trzy latka. Machała nóżkami
i patrzyła ufnym wzrokiem w jego stronę.
- Hej maluszku, a co ty tu robisz? -
spytał zaprasząjac ją gestem do swojego domu, na dworze robiło
się chłodno i nie chciał, żeby ta mała istotka się
przeziębiła.
- Ej, ja nie jeśtem juś mała!
Mama mi poźwala siedzieć na fotelu dla duzych.
- Oh. OK. Duża. To skąd się tu
wzięłaś, co? Gdzie twoi rodzice?
- Nie wiem. Mamusia posła do pracy
i wluci dopjelo jutlo. Ja byłam z babcią ale ona śpi, a mi się
nudziło.
- A tatuś?
- Tatuś to osoba któlą kocha
mamusia. Oh! Cyli ty jesteś moim tatusiem – krzyknęła
dziwczynka z taką radością, jakby właśnie rozgryzła zagadkę,
która męczyła ją od dawna.
Michaela zatkało. Ta mała istotka
była tak urocza, że żałował, że to co mówi nie jest prawdą.
Jednak coś mu w niej nie pasowało. No jak to on jest jej ojcem.
Kolejna Billie Jean czy jak?
- Kochanie, ale ja nie mogę być
twoim tatusiem, skąd taki pomysł?
- Oj no mówiłam ci jus. Bo mamusia
cię kocha. Psecies sama słysałam jak patsyła na twoje zdjęcia i
mówiła ze cię kocha i ze skoda ze jesteś jej niejejajnym.
Nielelajnym mazeniem. Oj no wies...
- Nierealnym marzeniem?
- Nooo psecies mówię. A co to
znacy?
Mike zachichotał. Ta mała była
naprawdę rozkoszna. Ale wiedział, że musi z niej wyciągnąć skad
tu przyszła i odstawić ją jak najszybciej do domu. W końcu jej
bliscy na pewno się niepokoją...
- To oznacza, że jestem jej
fantazją. Ale czy ja ci, kurczaku wyglądam na fantazję? Na kogoś
kto nie istnieje?
- Niee... - odpowiedziała
dziewczyna i w tym momencie w pomieszczeniu rozległ się odgłos
burczenia w jej malutkim brzuszku. - tatusiu... jestem głodna.
- Właśnie słyszę, chodź coś
trzeba z tym zrobić. - Odpowiedział Michael i zabrał dziewczynkę
do kuchni.
Smiley postanowił, że na razie nie
będzie próbował nic wyjaśnić bo to i tak nic nie da. Zadzwoni do
ochroniarza żeby on zajał się tą sprawą, a on sam zajmie się
małą – dużą istotką żeby się nie nudziła. Michael nie
sądził, że kiedykolwiek jakieś obce dziecko wkradnie się do jego
serca w ciągu zaledwie dziesięciu minut.
~*~
- Mamo, jak to zniknęła?! Jak
dwulatka mogła zniknąć będąc pod twoją opieką! No co, ubrała
się i wyszła? A ty tego nie zauważyłaś?! Cholera, wezwałaś
chociaż policję? Przecież coś jej się mogło stać, ktoś ją
mógł porwać. Boże, nawet nie chcę myśleć o tym gdzie ona
teraz jest i co się z nią dzieje... - dziewczynie załamał się
głos i rozpłakała się na dobre.
- Kochanie, zgłosiłam to już na
policję. Wszyscy jej szukają. Przepraszam, naprawdę nie wiem jak
to się mogło stać. Nie martw się, na pewno ją znajdziemy.
Pewnie schowała się gdzieś koło domu i dobrze się bawi, że
wszyscy jej szukają...
- Mamo, ona ma dwa latka, ledwo
potrafi wysiedzieć na dziesięciominutowej dobranocce, a tobie się
wydaje, że tyle godzin przesiedziała w jednym miejscu mając dobry
ubaw z naszego przerażenia?! Czy ty siebie słyszysz?!
- Irene, proszę nie denerwuj się.
Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Idź odpocznij w końcu niedawno
wróciłaś z nocki, jesteś pewnie zmęczona.
- W dupie to mam! Idę jej szukać,
przecież nie będę bezczynnie siedzieć podczas gdy moja córka
błądzi po mieście! CAŁĄ NOC, CZY WY JESTEŚCIE NIENORMALNI, ŻE
JEJ JESZCZE NIE ZNALEŹIŚCIE?! PRZECIEŻ ONA MUSI BYĆ PRZERAŻONA!!
- dziewczyna wyszła z domu trzaskając drzwiami. Wyciągnęła
telefon i wybrała numer do szefa.
- Halo, Spike. Nie będzie mnie
dzisiaj w pracy. Nie, nie dam rady, moja córka zaginęła muszę ją
znaleźć. Nie wiem, weź kogoś innego, odpracuję jak tylko ją
znajdę obiecuję. W końcu sama też potrzebuję tej kasy. Ok. Na
razie. - rozłączyła się i ruszyła wzdłuż ulicy szukając
swojego aniołka.
- Annie, mam nadzieję, że nic ci
się nie stało skarbie...
~*~
- OH! - coś ciężkiego uwaliło
się na brzuch Michaela. Jakby miał psa bądź kota nie byłby
zdziwiony, a tutaj przeżył jednak lekki szok. Jednak gdy zobaczył
burzę blond loczków szybko uświadomił sobie kto po nim skacze. -
Cześć aniołku, jak się spało?
- Dobze. Wies, ze mamusia tes tak do
mnie mówi? Tlochę się za nią stęskniłam... - posmutniała
dziewczynka.
- Hej, nie bądź smutna, niedługo
zobaczysz się z mamusia. Jak tu kruszynko w ogóle masz na imię
co?
- Annie.
- Ślicznie. A może powiesz mi czy
wiesz jak tu przyszłaś i jak wrócić do domku, co?
- Nie pamiętam. Jechałam
autobuseeeeeeeeeeem i tam było dużo ludzi. I mijałam dzewka,
domki. I nawet klówki były!
- Oh, no nie martw się, znajdziemy
twoją mamusię – Michael przytulił dziewczynkę po czym zabrał
ją na dół i nakarmił.
Ochroniarzom nic nie udało się
jeszcze ustalić jednak Michael nie tracił nadziei, że w końcu
znajdą mamę Annie. Szczerze miał ochotę nawrzeszczeć na tę
nieodpowiedzialną kobietę. Jak można tak zostawić małe dziecko?
Jak można je zgubić i jeszcze nie próbować go odnaleźć! Nie był
w stanie tego zrozumieć. Tym bardziej, że mała Annie wydawała się
naprawdę rozkosznym dzieckiem, które jest zadowolone ze swojego
życia. Czy to możliwe, żeby ta jej „kochana mamusia” mogła
się nie przejąć zniknięciem dziewczynki? Może wróciła z pracy
i nawet nie zauważyła braku dziecka? To co z niej za matka...
Przemyślenia Michaela przerwał cichy
głosik dziewczynki.
- Tatusiu, mozemy się pobawić w
coś? Nuuuudzi mi sięęęę...
- Jasne skarbie, a w co byś chciała
się pobawić? - Michael już wczorajszego wieczoru przestał
nakłaniać dziewczynkę, żeby przestała się do niego zwracać
„tato”, była małym uparciuchem...
- W zgadywanki! - krzyknęła
dziewczynka i pobiegła do salonu gdzie rozłożyła się wygodnie w
fotelu i czekała na swojego tymczasowego opiekuna.
Tak zleciał im czas aż do południa,
kiedy to ochroniarz Michaela przyniósł wiadomość, że policja
szuka małej i zdobył informacje gdzie ją zawieźć.
Mężczyzna sam odwiózł dziewczynkę
do domu, po długim pożegnaniu z Michaelem i przyrzeczeniu, że
jeszcze się spotkają. Smiley nie postanowił nie jechać przede
wszystkim ze względów bezpieczeństwa, ale nie był też pewien za
siebie, czy nie naubliżałby po raz pierwszy w życiu kobiecie, za
to, że jest taką nieodpowiedzialną matką.
Michael trafił kiedyś na pewien cytat
polskiego autora.
„Nagle tak cicho zrobiło się w moim
życiu bez ciebie...”
Nie rozumiał wtedy dokładnie co mógł
czuć wypowiadający je człowiek, ale teraz to zrozumiał. Po
zaledwie dniu spędzonym z tą maleńką istotką, teraz gdy
wyjechała czuł ogarniającą go pustkę...
~*~
Po całonocnych poszukiwaniach Irene
zaczęła tracić już nadzieje. Wiedziała, że nie powinna się
poddawać, ale sprawdziła już wszystkie możliwe miejsca gdzie
dziewczynka mogła pójść sama. Przecież to dopiero dwuletnie
dziecko, nie maratończyk. Nie mogła zajść nawet do połowy tego
co sprawdziła,a co dopiero dalej. Zrezygnowana wróciła pod dom,
usiadła na krawężniku i zaczęła płakać. Jej córka. Jej
kochane maleństwo. Jej malutka Ania...
Nagle przed nią zatrzymał się czarny
samochód, dziewczyna szybko głowę gdy usłyszała radosny krzyk
swojej pociechy.
- MAMUSIU!
- Boże Annie, gdzieś ty była!
- Mamusiu byłam u tatusia –
powiedziała radośnie dziewczynka, a serce Irene stanęło na
chwilę po usłyszeniu tych słów. Niepewnie spojrzała w stronę
samochodu, jednak odetchnęła kiedy wysiadł z niego kierowca i nie
był nim na szczęście ojciec dziewczynki. W końcu skąd on by się
tu miał wziąć. Przecież od roku siedział w więzieniu...
- Oh, kochanie. Tak bardzo się
martwiłam, nie rób mi tego więcej. Dlaczego wyszłaś sama z
domu?
- Bo babcia śpała a ja nie ściałam
jej obudzić, a tak baldzo mi się nudziłoooo...
Irene odetchnęła z ulgą podziękowała
mężczyźnie który odwiózł jej córkę do domu. Chciała zaprosić
go na kawę jednak mężczyzna powiedział, że musi wracać do
pracy, wziął jedynie od młodej kobiety numer telefonu, który w
niego wmusiła z przyrzeczeniem, że jeśli będzie kiedykolwiek
czegoś potrzebował to ma dać znać, a ona stanie na uszach byleby
tylko mu pomóc. Weszła do domu i upewniwszy się, że jej córka
jest cała i zdrowa położyła młodą spać i sama również
zasnęła obok niej... To był naprawdę długi dzień dla Irene
jednak zdenerwowanie dało się we znaki. Co chwilę budziła się w
nocy i sprawdzała czy jej kruszynka wciąż leży obok. Nad ranem
zrezygnowała z dalszego snu i zaczęła rozmyślać o swoim życiu.
Była młodą, dwudziestodwuletnią kobietą. Miała dwuletnią
córkę, która była całym jej życiem. Studiowała dziennikarstwo
a nocami pracowała w klubie żeby niczego jej szkrabowi nie
zabrakło. Nie mogła narzekać. Praca nie była tą wymarzoną, ale
jakoś sobie trzeba było radzić. W opiece nad córką pomagała jej
mama, a babcia Annie. Z ojcem dziewczynki nie utrzymywała kontaktu.
Jedyną dobrą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobił w swoim żywocie
było danie jej córki...
_________________________________________________________________________________
Na koniec. Komentarz mojej siostry jak przeczytałam jej fragment rozmowy Annie i Michaela:
"to nie może być twoje, bo jakieś takie za mądre". OK. WIARA WE MNIE <3
I chciałabym Was prosić z całego serca, jeśli wchodzicie tutaj, a piszecie coś swojego to proszę, a wręcz BŁAGAM zostawcie mi namiary na swoje opowiadania. Jestem jak ten narkoman bez możliwości dania sobie w żyłę, bo jeśli chodzi o to co czytam to muszę męczyć się czekając na nowe notki, a nic nowego nie umiem znaleźć i po prostu rozsadza mnie z braku fanfików!
Chociaż z drugiej strony nic mnie nie odciąga od nauki...
Ale ja chcę żeby mnie coś odciągało!
Dobra.
Nie ględzę już xD
Podoba mi się :D Małą Annie przedstawiłaś jako przeuroczego i przesłodkiego aniołka :D Nie przepadam za dziećmi, ale jakbym miała takie pilnować to sama brałabym nadgodziny :D
OdpowiedzUsuńO wow. *_* Annie jest słodziutka. Świetne to opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnej części. Dodawaj szybko :) Mam nadzieję że te drugie opowiadanie też w najbliższym czasie dodasz.
OdpowiedzUsuńJacksonka xD
Ps. Fajny nowy wygląd bloga :D Aha i przepraszam że nie dodaję nowej u siebie ale niestety cierpię na brak weny i czasu :/
Cieszę się, że Ci się podoba i opowiadanie i wygląd. Myślę, że w końcu znalazłam ten ostateczny, chociaż znając mnie to za tydzień mi się znudzi hahahha
UsuńNie przepraszaj! Ja sobie poczekam, wiesz oczekiwanie zwiększa apetyt! Więc jak już dodasz to się wtedy będę delektować, życzę duuużo weny! A czas się w końcu też znajdzie, a nawet jeśli nie to jak wena będzie duża to i wyciśniesz trochę czasu (ja pisałam po nocach na szafie jak nie miałam normalnie czasu ha ha)
Hej :)
OdpowiedzUsuńW końcu tu dotarłam i w ogóle tego nie żałuję.
Annie jest po prostu przesłodkaaa *.* Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Oczywiście będę czytać, więc informuj mnie o nowych :)
Chciałam jeszcze podziękować za miły komentarz u mnie na mjteam.blog.pl :D
I przy okazji jeszcze zapraszam na mojego drugiego bloga, choć nie nie wiem czy Ci się spodoba, bo to takie poplątane z takim jednym serialem.
Oto link: supernatural-and-michael.blogspot.com
Pozdrawiam, Emaa ;D
Czytałam jakiś blog z supernatural, ale tamten mi nie bardzo przypadł do gustu, jutro zabiorę się za Twój, podesłałam go też siostrze, która kocha ten serial :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba, oczywiście będę Cię informować :)
Pozdrawiam
~Invincible
Jezus Maria, kobieto, ja nie wiem, dlaczego ja się za tą notkę wzięłam dopiero teraz, ale jakbym wiedziała, że tu takie cuda się dzieją, to na pewno zajrzałabym wcześniej! I coś mi ciągle mówiło: wejdź na tego bloga, wejdź na tego bloga, a ja: Nieee, później, dużo roboty mam itd. To opowiadanie jest GENIALNE!!! Ja też chcę taką małą Annie! Jakoś tak we mnie ostatnio coraz więcej odruchów opiekuńczo-macierzyńskich, to nie jest chyba normalne w wieku 17 lat z hakiem, może na to mają wpływ fazy księżyca albo nie wiem... komety jakieś przelatują, w każdym razie po przeczytaniu tego rozdziału tak mi się ciepło na sercu zrobiło, że OMG! I jeszcze Michael taki kochaaaaany! <3 Pisz jak najwięcej i jak najczęściej bo już się uzależniłam od Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńA, baner bardzo ładny, nie zmieniaj go! Ale zdjęć Michaela nie dodawaj zbyt często, bo mnie momentalnie kosmate myśli nawiedzają i jeszcze mi jakiś odcisk na psychice zostanie... A zresztą co tam!!!
Czekam niecierpliwie na nn :D :D Pozdrawiam!
Ha, ha, ha uśmiałam się czytając Twój komentarz. Cieszę się, że Ci się podoba i że jesteś tutaj :)
UsuńJeśli chodzi o instynkt macierzyński, ja w wieku 16 lat zastanawiałam się czy wszystko ze mną w porządku, bo gdy koleżanka "wpadła" to była załamana a ja chodziłam i ryczałam, bo jej zazdrościłam tego małego szkraba.Chciałam iść z tym do psychologa, bo stwierdziłam, że coś jest nie halo :D
Dobre kosmate myśli nie są złeee ;P
Pozdrawiam :)
Ja mam swoje zdanie na temat psychologów i mówię im stanowcze: Nie-e! Cóż... moje koleżanki też już mają... ale wolę sobie poczekać i zapewnić dziecku prawdziwy dom i dobry byt a nie taką poniewierkę i jeszcze zgadywankę "kim jest tatuś?", bo to coraz modniejsze teraz się staje.
UsuńKosmatych myśli na razie wystarczy, bo ostatnio mi się już na sny przerzuciło i jeszcze trochę i nie będę myślała o niczym innym! A przydałoby się chociaż jako tako do następnej klasy zdać :D :))
To fakt, zdać byłoby fajnie, a u mnie na egzaminach też raczej nie przejdzie "bo wie profesor... ten Michaaaeeeel" ha ha
UsuńBardzo dojrzałe podejście, ja mam już (o zgrozo) 22 lata i też wolę jeszcze poczekać, znaleźć porządną pracę i tak dalej, żeby dziecku niczego nie brakowało. Tylko w tym kraju to dorobię się czegokolwiek może po pięćdziesiątce a wtedy może być ciężko ha ha
Genialnie przedstawilas cała sytuacje. Od samego początku pokazalaś ta wielka milosc Michaela do dzieci. ;) sama je uwielbiam, tym bardziej ze mam w domu małego braciszka ;) Diana
OdpowiedzUsuńNo nie! Trochę trwało zanim dotarłam, ale już jestem i jestem zachwycona notką! Nie mogę się doczekać kolejnej i pisz jak najdłużej te opowiadanie. Miałam nadzieję, że Mike jednak pojedzie zawieźć Annie, ale to nic. Pewnie jeszcze będą mieli okazje się spotkać ;) Czekam na kolejną.
OdpowiedzUsuń